środa, 2 lutego 2011

Turcja – Ekonomiczne hotele w Turcji dla rodzin cz.1

Turcja – polecam Ekonomiczne hotele w Turcji dla rodzin cz.1


Zena Resort 5* - usytuowany na powierzchni 17 tys. metrów kwadratowych, przy plaży, 9 km od Kemer, 3 baseny, 2 zjeżdżalnie, miła obsługa, animacje

Residence Rivero 4* - usytuowany na powierzchni 5,5 tys. metrów kwadratowych, 1,2 km do plaży, w Kemer,  basen, zjeżdżalnia, miła atmosfera

Magic 3+* - usytuowany na powierzchni 2 tys. metrów kwadratowych, 900 m do plaży, w Kemer,  basen, kameralny hotel w centrum miasta

Sydney 2000 3+* - usytuowany na powierzchni 2 tys. metrów kwadratowych, przy plaży, 13 km od Kemer,  basen, kameralny hotel

Mr Crane 3* - usytuowany na powierzchni 2,2 tys. metrów kwadratowych, 600 m do plaży, w  Kemer,  basen, hotel w centrum miasta dla miłośników nocnego życia

Club Hotel Hane 4* - usytuowany na powierzchni 4 tys. metrów kwadratowych, 6 km od Side, 350 m od plaży, basen, dla młodych ludzi

Lilyum Side 4+* - usytuowany na powierzchni 9 tys. metrów kwadratowych, 9 km od Side, 400 m od plaży, 2 baseny, 3 zjeżdżalnie, elegancki hotel

Bone Club Hotel 4* - usytuowany na powierzchni 12 tys. metrów kwadratowych,13 km od Alanyi, 50 m od plaży, 2 baseny, zjeżdżalnia, dla lubiących spokojny wypoczynek

Sun Star Beach 4* - usytuowany na powierzchni 3,7 tys. metrów kwadratowych,11 km od Alanyi, 50 m od plaży,  basen, zjeżdżalnia, blisko centrum Mahmutlar

Banana 4* - usytuowany na powierzchni 8 tys. metrów kw., w Alanyi, przy plaży, 3 baseny, 3 zjeżdżalnie
 
Anabella Beach 3* - usytuowany na powierzchni 14 tys. metrów kw., 23 km od Alanyi, część przy plaży, basen, ładna plaża w Icekum

Gunes Suntime 3* - usytuowany na powierzchni 1,5 tys. metrów kwadratowych, w Alanyi, 80 m od plaży, basen, w centrum Alany dla miłośników nocnego życia

 Można rezerwować na  www.travelklub.eu.

wtorek, 1 lutego 2011

Turcja – Super hotele w Turcji dla rodzin cz. 2

Champion Holliday Village HV1  – usytuowany na powierzchni 42 tys. metrów kwadratowych, przy plaży, 19 km od Kemer, 4 baseny, 3 zjeżdżalnie, animacje

Barut Hotels Lara Resort Spa & Suites 5* - usytuowany na powierzchni 110 tys. metrów kwadratowych, przy plaży, 4 baseny, 5 zjeżdżalni, miniclub, małpi gaj

Royal Vings 5*Q - usytuowany na powierzchni 72 tys. metrów kwadratowych, przy plaży, 19 km od Antalyi, super basen, Aquapark (9 zjeżdżalni), 1 dziecko do 10 lat pobyt - gratis

Ela Quality Resort 5*Q - usytuowany na powierzchni 110 tys. metrów kwadratowych, przy plaży, 2 km od Belek, 6 basenów, Aquapark (5 zjeżdżalni),  super pokoje, klub dla nastolatków

Paloma Grida Village & Spa HV1 - usytuowany na powierzchni 102 tys. metrów kwadratowych, w weneckim stylu, przy plaży, 800m od Belek, 4 super baseny.,  Aquapark (6 zjeżdżalni), mini lunapark z karuzelą

Gysophila Holiday Village 5* - usytuowany na powierzchni 50 tys. metrów kwadratowych, przy plaży, mega basen ze zjeżdżalniami (6 zjeżdżalni), imprezy tematyczne dla dzieci

Eftalia Aqua 5* - otwarty w 2011 roku, usytuowany na powierzchni 38 tys. metrów kwadratowych, 50 metrów od plaży, 18 km do Alanyi, Aquapark (11 zjeżdżalni), 2 dzieci pobyt gratis

Blue Wave 3+* - usytuowany na powierzchni 7 tys. metrów kwadratowych, 300 metrów do  plaży, 2 baseny, zjeżdżalnia, 1 dziecko pobyt gratis

Możesz rezerwować na stronie www.travelklub.eu.

czwartek, 27 stycznia 2011

Travelklub-super-wakacje: Super hotele w Turcji dla rodzin

Travelklub-super-wakacje: Super hotele w Turcji dla rodzin: "Marzycie o rodzinnych wakacjach w Turcji? Nie wiecie który hotel wybrać, gdy chcecie wyjechać z dziećmi? W tym sezonie polecam 10 hoteli z p..."

Super hotele w Turcji dla rodzin

Marzycie o rodzinnych wakacjach w Turcji? Nie wiecie który hotel wybrać, gdy chcecie wyjechać z dziećmi? W tym sezonie polecam 10 hoteli z polskimi animatorami dla dzieci. Wszystkie hotele są super.

Otium Eco Club Side 5* - zajęcia w miniclubie dla dzieci 4-12 lat, zacieniony plac zabaw z brodzikiem i zjeżdżalniami, mini zoo, zjeżdżalnie, trampoliny, itd.
Belek Beach Resort 5* - - zajęcia w miniclubie dla dzieci 4-12 lat, mini lunapark, zacieniony plac zabaw z brodzikiem i zjeżdżalniami, trampoliny, minidisco
Vera Club Holel Mare 5* - zajęcia w miniclubie dla dzieci 4-12 lat, mini lunapark, trampoliny, zacieniony plac zabaw z brodzikiem i zjeżdżalniami, minidisco
Zeynep Resort 5* -  zajęcia w miniclubie dla dzieci 4-12 lat, minikino, minidisco
Turan Prince Residence 5* - zajęcia w miniclubie dla dzieci 4-11 lat, mini lunapark w sąsiednim hotelu Club Turan Prince Word do którego płyniemy łódką, minidisco
Novum Garden 5* - zajęcia w miniclubie dla dzieci 4-12 lat, minidisco, super basen z zakamarkami i skałkami
Monachus Park 5* - zajęcia w miniclubie dla dzieci 4-12 lat, minidisco, Fun Park przy plaży, scianka wspinaczkowa, trampoliny
Akka Alinda Beach 5* - zajęcia w miniclubie dla dzieci 4-11 lat, zjeżdżalnie, samochodziki, jeździki, minidisco
Akka Hotels Antendon 5* - zajęcia w miniclubie dla dzieci 4-11 lat, super Aquapark, minikino 

Utopia Word 5*- zajęcia w miniclubie dla dzieci 4-12 lat, super Aquapark

Ciąg dalszy nastąpi ...

środa, 26 stycznia 2011

Dziecko w samolocie - porady

Dziecko w samolocie

Wybieraj, o ile istnieje taka możliwość przeloty bezpośrednie do miejsca docelowego lub z możliwie najmniejszą liczbą przesiadek.
Pora dnia - dla dziecka dobre są loty wieczorne, wtedy zmęczone całodniową aktywnością dziecko zaśnie i spokojnie przeżyje lot. Po raz pierwszy, wybieraj na początek loty na krótkich trasach, wtedy dziecko powoli zostanie wprowadzone w zupełnie nowy dla niego świat podróży lotniczych.
Przygotowanie do lotu - jeżeli dziecko ma lecieć samolotem po raz pierwszy, spróbuj opowiedzieć mu jak będzie wyglądało podróżowanie samolotem, powiedz mu po kolei co się będzie działo na lotnisku przed odlotem i na pokładzie podczas lotu, ile trwać będzie podróż itp. Wtedy lepiej poradzi sobie z całkiem nową dla niego sytuacją.
Długie czekanie na lotnisku - kiedy lecisz z dzieckiem na lotnisko musisz przybyć trochę wcześniej niż to zalecają linie lotnicze. Wiele lotnisk dysponuje specjalnie wydzielonym kącikiem przeznaczonym dla dzieci, gdzie maluchy mogą oddać się beztroskiej zabawie.
Start i lądowanie - to zazwyczaj dwa najgorsze momenty dla Twojego dziecka, kiedy to może się ono zdecydowanie źle poczuć. Może nastąpić zatykanie uszu.
Aby zmniejszyć dolegliwość, bardzo pomaga podanie dziecku picia podczas startu i lądowania. Może być też jedzenie. Ważne, żeby dziecko cały czas przełykało. Niemowlę najlepiej przystawić do piersi lub podać butelkę z napojem. Starsze dziecko może pić przez słomkę wodę lub sok.
W trakcie lotu - siedzenie w miejscu jest wymagane tylko wtedy, gdy włączona jest sygnalizacja „zapiąć pasy".
Dziecku, które niechętnie zapina pasy można pokazać zapaloną sygnalizację i powiedzieć, że to pilot wysłał do niego wiadomość z prośbą o zapięcie.
Podczas lotu, kiedy kapitan nie wymaga siedzenia w fotelu, dziecko może poruszać się po samolocie. Większość maluchów na pewno chętnie skorzysta z możliwości takiej wycieczki. W samolocie jest sporo ciekawych miejsc do obejrzenia.
Duża część dzieci, przynajmniej na jakiś czas, zainteresuje się widokami za oknem. Zapewnia to rodzicom chociaż chwilę spokoju. Jednakże im dłuższy lot, tym łatwiej o znudzenie dziecka. Aby temu zaradzić, warto wziąć ze sobą zabawki i książeczki. Najlepiej nowe, które jeszcze się nie opatrzyły. Kupmy przed podróżą coś specjalnie na tę okazję.
Dzieci poniżej 2 lat określa się mianem infanta. Podróżują one najczęściej bezpłatnie, lub za niewielką opłatą (niektóre linie pobierają 10% ceny biletu normalnego). W takim wypadku nie przysługuje im jednak osobne miejsce. Infant spędza podróż na kolanach rodziców i jest przypięte do jego pasa oddzielnym pasem specjalnie do tego przeznaczonym.
Jeśli samolot nie ma całkowitego obłożenia i koło nas są wolne miejsca, nie ma problemu, żeby posadzić tam dziecko, lub postawić fotelik-kołyskę, którą można nawet przypiąć pasami.
Istnieje możliwość wykupienia osobnego miejsca dla malutkiego dziecka, natomiast wiąże się to oczywiście z dodatkowymi kosztami, czasem dość wysokimi.
Czasami w samolocie jest zimno. Warto więc wziąć dziecku jakiś kocyk i coś cieplejszego do ubrania. Niektóre linie lotnicze oferują swoim pasażerom koce. Praktykuje się to szczególnie na dłuższych trasach.
Wózek - możemy korzystać z wózka przez cały pobyt na lotnisku i dopiero przy wejściu do samolotu oddajemy go obsłudze samolotu. Wędruje on wtedy do luku bagażowego i zostanie nam wydany przy opuszczaniu samolotu. Będzie znacznie łatwiej poruszać się po lotnisku.
Możemy też nadać wózek razem ze zwykłym bagażem, wtedy postarajmy się odpowiednio go zabezpieczyć.
Wózek nie jest objęty limitem bagażowym.
Limit bagażu - dla infanta wynosi od 5 do 15kg, w zależności od linii lotniczych, z którymi wybieramy się w podróż. Dzieci do 16 roku życia mogą zabrać bagaż o takiej samej ciężkości, jak osoby dorosłe. (od 15 do 20kg w zależności od linii lotniczych). Wózek nie jest objęty tym limitem.
Pakując bagaż podręczny malucha pamiętajmy, aby zabrać
Miejsce w samolocie - dla osób podróżujących z dziećmi najczęściej przewidziane są miejsca z przodu. Można o nie poprosić podczas odprawy bagażowej. Zazwyczaj w pierwszym rzędzie jest więcej przestrzeni.
Udogodnienia dla rodziców i dzieci - renomowani przewoźnicy międzynarodowi często zapewniają akcesoria niezbędne do pielęgnacji maluchów. Dziecko można przewinąć na specjalnym rozkładanym przewijaku, który znajdziemy w toalecie.
Na dłuższych trasach, jeżeli zgłosimy odpowiednio wcześniej, dzieciom poniżej 10 kg zapewnia się specjalne łóżeczka, tzw. Skycots.
Personel pokładowy na naszą prośbę poda nam gorącą wodę do przygotowania posiłku lub podgrzeje jedzenie w słoiczku albo butelkę z mlekiem.
Samodzielna podróż dziecka -dziecko od 5 do 16 lat może odbyć samodzielną podróż samolotem. W takim przypadku wymagane jest pisemne potwierdzenie, że w porcie docelowym będzie na nie oczekiwać upoważniona osoba dorosła.

wtorek, 25 stycznia 2011

Podróż do Paryża - moje spełnione marzenie

Do Paryża pojechaliśmy samochodem, we dwoje, w maju, czyli spełnione zostały wszystkie cechy romantycznej podróży. Ale trzeba przyznać że nie sposób zobaczyć wszystkiego co oferuje to miasto, w trzy dni.
Na miejsce dotarliśmy późnym wieczorem, ale mieliśmy wcześniej zrobioną rezerwację hotelu, więc nie musieliśmy się obawiać o nocleg. Kwestia tylko aby trafić pod podany adres i tu …. Był problem. Owszem mieliśmy mapę ale niedokładną, a poza tym było ciemno, więc wiecie jaką człowiek ma orientację w nocy. W którymś momencie zatrzymaliśmy się jak podejrzewaliśmy, w okolicy naszego hotelu (a przynajmniej w tej dzielnicy), obok innego hotelu i poszłam zapytać o drogę. Obsługa hotelu twierdziła że nie rozumie po angielsku i nawet napisana przeze mnie nazwa naszego hotelu na kartce niewiele pomogła. Zaproponowano mam pobyt u nich, ale jak mieliśmy tam zostać, jak mieliśmy już inną rezerwację. Wróciłam do samochodu i wtedy mój mąż przypomniał sobie że ma GPS w telefonie i najlepiej będzie jak sprawdzimy na GPS. Cudnie, wpisał dane i okazało się że mamy podjechać około 200 metrów i będziemy na miejscu!!!
Jesteście w stanie to sobie wyobrazić, takiego farta?
Dojechaliśmy hotelu zameldowaliśmy się i zapytano nas czy nie chcemy zapłacić za stanowisko w podziemnym parkingu, aby samochód był bezpieczny. Wyjaśniono że pozostawienie go na ulicy wiąże się z tym, że trzeba go zostawić na luzie, ponieważ w Paryżu jest taka zasada ustawiania samochodów na styk, zderzak w zderzak tj. upycha się (przepycha) w zależności od potrzeb, aby jak najwięcej aut się zmieściło (to dlatego samochody maja takie poobijane zderzaki). Trochę nas to przeraziło więc postanowiliśmy wynająć parking, zwłaszcza że i tak zamierzaliśmy po mieście jeździć metrem lub chodzić pieszo.
1 dzień
Mieliśmy hotel kilka kilometrów od centrum, więc postanowiliśmy iść pieszo.
Po drodze kupiliśmy słynną paryską bagietkę. Usiedliśmy w małej kafejce na kawę i zaczęliśmy chłonąć paryskie klimaty. To niesamowite, tego paryskiego klimatu nie da się opisać, to trzeba poczuć.
Nasz pierwszy cel zwiedzania to Katedra Notre Dame, najsłynniejsze miejsce nad Sekwaną. Po drodze minęliśmy Centrum Pompidou, ale nie wchodziliśmy do środka.
Widoki z nad Sekwany dają niezapomniane wrażenia. Zdjęcia nie są w stanie oddać tego co widzimy własnym okiem. Po prawej stronie Sekwany wznoszą się ogromne mury Pałacu Sprawiedliwości, gdzie swego czasu było więzienie nazywane „poczekalnią skazańców”. Po lewej robi wrażenie hotel De Ville oraz majestatyczna budowla Luwru, gdzie jak wiadomo jest słynne muzeum.
Na małej wyspie po środku Sekwany wznosi się Katedra Notre Dame ze swoimi charakterystycznymi wieżami i ramionami po bokach. Ta imponująca budowla zadziwia majstersztykiem techniki architektonicznej, tak z zewnątrz jak i wewnątrz. Na szczęście nie było bardzo wielu turystów, więc bez długiego czekania mogliśmy wejść do środka, aby podziwiać to cudo. We wnętrzu Katedry jest przeszło 30 bocznych kaplic. Kolorowe witraże w oknach i światło wpadające przez nie, tworzą swoista magię tego miejsca. Ponadto świadomość że jesteś tu, gdzie na przestrzeni 750 lat miały miejsce niesamowite zdarzenia ludzkiej historii, wprawia Cię w jakąś zadumę i tęsknotę (przynajmniej ja tak się poczułam).
Kolejnym punktem naszego spaceru była Dzielnica Łacińska a ściślej wieża Eiffla, ale po drodze zobaczyliśmy jeszcze kilka ciekawych obiektów, min. Muzeum d’Orsay i historyczny Hotel dla Inwalidów.
Wieża Eiffla ta słynna wizytówka Paryża zawsze przyciąga tłumy turystów, więc swoje trzeba odstać, jeżeli chcemy wjechać na górę. Jest jakby kilka kondygnacji i możemy wjechać na poszczególne, w zależności od zasobności portfela, a przede wszystkim od odwagi.
Przyznaję nie miałam odwagi aby wjechać na najwyższy taras widokowy. Ale nawet ten średni poziom daje takie wrażenia że nie ma czego żałować. Widoki, panorama miasta jest niesamowita. To trzeba zobaczyć!
Po zejściu na dół udaliśmy się w stronę Łuku Triumfalnego, przechodząc przez most i piękny ogród fontann i rzeźb, aż do Placu Trocadero.  Następnie do Łuku. Stoi on pośrodku chyba największego ronda na świecie. Trudno zliczyć ile tam jest pasów ruchu! Na szczęście pod sam Łuk przechodzimy podziemnym przejściem… i dopiero wtedy jesteśmy w stanie ocenić ogrom tej budowli. Człowiek czuje się wręcz przytłoczony jego wielkością.
Skoro dotarliśmy do Łuku Triumfalnego, to oczywiście kolejnym punktem wycieczki był spacer najsłynniejszą ulicą Paryża czyli Polami Elizejskimi, wprost do Ogrodów Luwru i kolejnych słynnych budowli, gdzie mieszczą się galerie i muzea. Mijamy Plac Zgody oraz słynną ośmiokątną sadzawkę, przy której bawiły się dzieci Napoleona. Wreszcie mały łuk zwany Carrousel, na którym galopują cztery rumaki zagrabione przez Napoleona z placu św. Marka w Wenecji. W rzeczywistości są to kopie. Oryginały zwrócono Wenecji po upadku cesarza Napoleona.
 Przed nami muzeum Luwru w całej okazałości, z pięknymi fontannami przed wejściem i … szklaną piramidą zwaną -Piramidą Luwru, pośrodku. Jedni mówią że to nie pasuje, inni że tak. Trudno oceniać. Jest to trochę zaskakujące, ale ma swój urok.
Na zwiedzanie wnętrz Luwru nie zdecydowaliśmy się, ponieważ było wielu chętnych i było nam trochę szkoda czasu. Chociaż mamy czego żałować, ponieważ jak wiadomo jest to jedno z ciekawszych muzeów na świecie, posiadające w swoich zbiorach wiele „perełek” sztuki. Same wnętrza też robią ogromne wrażenie. Na pocieszenie myślę, że będę miała okazję pojechać do Paryża jeszcze raz!
Ostatnim etapem naszego spaceru tego dnia była ulica Tivoli, słynąca z luksusowych butików, sklepów z pamiątkami, eleganckich kawiarni, w których gościli słynne osobistości.
Po drodze przechodzimy obok Teatru Narodowego oraz wytwornego Pałacu Royal, w którym w XVIII kwitł hazard i prostytucja. Odbywały się tutaj tzw. „libertyńskie kolacje” organizowane przez Filipa Orleańskiego. Zaglądamy jeszcze do kościoła św. Rocha.
Przechodzimy przez Plac Vendome z Kolumną Napoleona i słynnego hotelu Ritz. Zaglądamy po drodze do kafejki i sklepów.
Aż wreszcie zmęczeni docieramy do hotelu, zastanawiając się czy jutro będziemy w stanie chodzić.
Co będzie jutro?
Napiszę w następnej części.

niedziela, 23 stycznia 2011

Jak zaraziłem się wyprawami na dorsze

Jak zaraziłem się wyprawami na dorsze

Autorem artykułu jest Kajak


Wyprawy dorszowe na Bałtyku, cieszą wzrastającą popularnością turystów, zapewniając jednocześnie dochody właścicielom przystosowanych do rekreacji kutrów. Dla szczura lądowego to znakomita przygoda i zapewniam, nie do zapomnienia..
Moja przygoda z dorszami zaczęła się 12 lat temu kiedy podczas pobytu w Łebie, znajomy „wyciągnął” mnie do Darłowa na wyprawę dorszową. Obycie z kijem miałem wówczas raczej średnie a pojęcie o wyciąganiu dużej ryby z 40 metrów żadne. Ale co mi tam, wiedziałem, że marlina w Bałtyku raczej nie ma – to i z łodzi mnie nie „wyciągnie”. Tak naprawdę nie bardzo mi się chciało rano wstawać z perspektywą całodziennego „smażenia” tyłka na słońcu.
Koniec w końcu zaokrętowaliśmy się na jakąś łajbę za jedyne 100 pln po czym wręczono nam kije – jak od szczotki – i rozdano dano pilkery. Żeby było śmieszniej, szyper „obleciał” wszystkich, wręczając im kawałki czerwonej wełny. Ja to się nie odzywałem, wziąłem to do ręki i pomyślałem o dziurach w skarpetkach które akurat zrobiły mi się poprzedniego dnia. Jeden tylko znalazł się jakiś taki dociekliwy i pyta szypra ...a po „ciula” mi to! . Szyper bez zastanowienia „wypalił” ciekawskiemu, co by sobie w „życi” wsadził, bo jak go pociągnie dorsz to z wysiłku …. (już nie zacytuję) – i kazał mu iść na zawietrzną – czyli wtedy na dziób. Zaczęło się zatem wesoło, Po godzinie wpłynęliśmy na łowisko. Sygnał !... kije do wody… i pompowanie. Ludzie !!! - co tam się zaczęło wyrabiać !!!.
Na kutrze było nas 15-tu, z czego nas dwóch z „kongresówki” i 12 ślązaków z ośrodka kopalnianego przebywających akurat w Darłowie.
Rzuty zza pleców, w wykonaniu tych po burtach, to uwertura do opery „Crazy Fischmans”. Wesoło zaczęło być dopiero wtedy, gdy kuter w dryfie obrócił się o 90 stopni i chłopaki godzinami rozplątywali pokręcone żyłki. Mieliśmy to szczęście, że obaj byliśmy na rufie. „Gwarę” śląską i nie tylko poznaliśmy od podszewki. A dorsze?.. – jak dorsze widocznie pokładały się na dnie ze śmiechu. I tak przez kilka godzin – kije w górę…, kije do wody… „prząśniczka ślązaków” - a dorszy jak na lekarstwo.
Właściwie ślązacy zaczęli już „czytać książki” – kilku z nich urwało pilkery, dwóch ułożyło się na tratwach ratunkowych w błogim śnie, jedynie my i kilku niedobitków pozostało na placu boju. I wtedy się zaczęło. Kolejny sygnał, kije do wody, pompowanie i zaczep !.
Zawołałem szypra żeby zobaczył co jest – żyłka z różowej zrobiła się biała, kij trzeszczał, kołowrotek ledwo trzymał, a tu nic – zaczep na 100 procent. Szyper chwycił mój kij – podpompował z dwa razy oddał mi kij i poszedł po podbierak. Po 5-7 minutach pompowania pod taflą wody zaczęła majaczyć spora biała plama doczepiona do mojego pilkera. Za moment – na fali dryfował 8 kilowy dorsz. Podbierak, i jest mój.
Ja nie wiedziałem jak czuje się sztangista po wyrwaniu ciężaru – a właśnie tak się czułem. Adrenalina podniosła mi się do tego stopnia, że już przy następnych sztukach nie czułem ani bólu rąk o pachwinie nie wspomnę. Wynik – 20 sztuk, z czego rekord wówczas rejsu 8 kg, i reszta tak od 3 – 4 kilo.
Wracam na ośrodek, opromieniony chwałą Cezara z torbą pełną dorszy, - z daleka wita mnie żona z rodzinką, zdejmuję buty, dumnie wywalam dorsze na stół…. I słyszę - ...i w takich dziurawych skarpetkach pojechałeś ! – wstydziłbyś się !!!.
Chłonąłem z wrażenia tydzień po tym rejsie – dlatego powtórzyłem to jeszcze dwa razy podczas tego lata. Od tej pory, kiedy tylko mam okazję – wracam nad morze i nie odpuszczam okazji wypraw na dorsze.
---
Tekst z bloga autorskiego
http://lodzie-i-dorsze.blogspot.com/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl